Tyle spotkań z nieznajomymi, którzy po czasie staną się bliscy. Tyle niezobowiązujących rozmów do odbycia z sąsiadami spotkanymi w windzie (i tyle piesków do wygłaskania).
Tyle dni do przeżycia, i podróży do zaplanowania. Tyle dobrych wspomnień do stworzenia i kartek w pamiętniku do zapisania.
Tyle trudnych rozmów z Dominikiem, po których powiemy sobie “ale jesteśmy super drużyną”.
Tyle spotkań z przyjaciółkami, na zakończenie których powiem „nie nagadałam się z wami, kiedy znów możecie się spotkać?”
Tyle spacerów do lasu bez celu i bez patrzenia na zegarek.
I tyle szarlotek do upieczenia i zjedzenia, gdy jeszcze parzą w język.
Tyle kosmosu do wymarzenia.