Podróżnicze podsumowanie 2021

Po przymusowym uziemieniu przez większość 2020 roku, moim postanowieniem na 2021 rok było: choć raz w miesiącu gdzieś wyjechać. Obojętnie gdzie i na ile, byle być w innym miejscu niż Warszawa czy moja rodzinna miejscowość

Wyjazdy, wycieczki, wyprawy, wypady

Postanowienie wyznaczyłam sobie w pierwszych dniach stycznia, będąc w górach ze znajomymi.

W lutym miaÅ‚am ferie, wiÄ™c wygospodarowanie czasu byÅ‚o Å‚atwiejsze i znów odwiedziÅ‚am góry – Pieniny. W marcu miaÅ‚am być w Bydgoszczy, ale zachorowanie na COVID pokrzyżowaÅ‚o mi plany. SiedzÄ…c w zamkniÄ™ciu w mieszkaniu, jeszcze bardziej tÄ™skniÅ‚am za wyjazdem, a szczególnie za morzem, bo już dawno nie widziaÅ‚am morza. WłączaÅ‚am sobie wtedy morze na YouTube i oglÄ…daÅ‚am taki dziesiÄ™ciominutowy film.

Więc tuż po skończeniu kwarantanny, gdy obudziłam się pewnej niedzieli, a był ciepły wiosenny dzień, uznałam, że jadę nad morze.

Był to czas, kiedy były zamknięte hotele i nie było opcji, żeby zostać na dłużej, ale było mi wszystko jedno. Pomyślałam, że jestem w stanie spędzić łącznie te 9 godzin w pociągu w ciągu dnia, żeby posiedzieć te kilka godzin nad morzem.

Zabrałam ze sobą laptopa, książkę, telefon, słuchawki i pamiętnik – tyle wystarczyło, żeby zająć sobie czas w pociągu. Padło na Sopot ze względu na najlepszą lokalizację stacji PKP względem plaży.

Prawdopodobnie to brzmi bardzo nieopÅ‚acalnie – jechać 4 godziny, żeby posiedzieć nad morzem trzy i pół, a później znów 4 godziny wracać… ale nie miaÅ‚o to dla mnie żadnego znaczenia. Dla zamoczenia stóp w lodowatej wodzie, dla widoku plaży bez tÅ‚umu plażowiczów i dla uspokajajÄ…cego szumu fal – byÅ‚o warto. MyÅ›lÄ™, że byÅ‚ to jeden z najlepszych dni mojego życia.

Pod koniec miesiąca wpadłam jeszcze odwiedzić Łódź.

Podczas tej jednej kwietniowej niedzieli nie nasyciłam się morzem, ale miałam okazję to nadrobić w maju: w majówkę byłam w Gdańsku ze znajomymi, a dwa tygodnie później do Trójmiasta jechali moja siostra i szwagier, i pojechałam z nimi na jeden dzień. Nie bardzo pasował mi termin, bo jechali od środy do piątku, a ja w czwartek wieczorem musiałam być w pracy. Ale pojechałam. I dobrze.

W czerwcu byÅ‚am dość zajÄ™ta, i dopiero cztery dni przed koÅ„cem miesiÄ…ca zorientowaÅ‚am siÄ™, że jeszcze nigdzie nie byÅ‚am. To byÅ‚o tuż przed obronÄ…, i wydawaÅ‚o mi siÄ™, że już nie uda mi siÄ™ wyjechać, ale chwilÄ™ później pomyÅ›laÅ‚am, że przecież mogÄ™ uczyć siÄ™ do obrony gdziekolwiek, wiÄ™c dlaczego na przykÅ‚ad nie w Olsztynie? Jeszcze tam nie byÅ‚am, to Mazury, ale blisko Warszawy, pociÄ…gi wÅ‚aÅ›ciwie co trzy godziny. Poza tym, z (Å›wietnej) książki Radka Kotarskiego „WÅ‚am siÄ™ do mózgu” dowiedziaÅ‚am siÄ™ kiedyÅ›, że uczenie siÄ™ w różnych miejscach pozytywnie wpÅ‚ywa na proces nauki i zapamiÄ™tywanie, bo mózg lepiej zapamiÄ™tuje informacje, jeÅ›li może je połączyć z nowym miejscem, otoczeniem, innymi zapachami. DziÄ™ki temu budowa ucha Å›rodkowego i rodzaje niedosÅ‚uchów już zawsze bÄ™dÄ… kojarzyÅ‚y mi siÄ™ z krzykami dzieci zjeżdżajÄ…cymi ze zjeżdżalni na dmuchanym placu zabaw na wodzie, który obserwowaÅ‚am siedzÄ…c na pomostcie podczas przeglÄ…dania notatek.

W lipcu odwiedziłam Wiedeń – i to był zupełnie niespontaniczny i zwyczajny w porównaniu do innych moich wyjazdów, zaplanowany dwa miesiące wcześniej. Byłam też na chwilę w Katowicach z koleżankami ze studiów – muszę przyznać, że to miasto bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło i chciałabym jeszcze tam wrócić.

W sierpniu udało mi się dwa razy wyrwać na jednodniowe wyjazdy – pierwszy, w Sudety – zaplanowany z dnia na dzień ze znajomym z drugiego końca Polski, po ustaleniu, że jedyny termin, który nam pasuje, to jutro. (Tę wycieczkę zapamiętałam też ze względu na podróż BlaBlaCarem z szalonym gościem. I nigdy w życiu nie jechałam tak pachnącym nowością Meredesem).

Pobudka przed 5, spotkaliśmy się we Wrocławiu, stamtąd mieliśmy pociąg do Kłodzka, a tam z kolei przesiadkę w autobus do Szczytnej – więc z góry wyszliśmy dopiero około 13. Skończyliśmy wyprawę o zmroku w Polanicy-Zdrój. Stamtąd złapaliśmy pociąg do Wrocławia i wróciłam nocnym do Warszawy – wszystko idealnie w ciągu 24 godzin.

Kolejny dzień w połowie przespałam, ale było warto!

g?ry

Później nagle sierpieÅ„ zmieniÅ‚ siÄ™ we wrzesieÅ„, a ten miesiÄ…c okazaÅ‚ siÄ™ najbardziej podróżniczym miesiÄ…cem w moim życiu. Podczas szeÅ›ciodniowego roadtripu odwiedziÅ‚am PragÄ™, Mannheim i Heidelberg – byÅ‚o cudownie.

Później na jeden dzień wpadałam do Kielc, gdzie przeszłam szlak turystyczny wokół miasta, i na pół dnia do Krakowa, bo to już było blisko, więc aż żal nie odwiedzić.

W połowie września odwiedziłam najpiękniejsze na świecie Bieszczady.

A na początku października, uznałam, że uprzyjemnię sobie życie po ostatnim koszmarnym czasie i pojadę na jeden dzień nad morze. Najchętniej siedziałabym tylko na plaży i patrzyła na fale, ale ponieważ październikowa pogoda raczej nie sprzyja plażowaniu i po godzinie zapewne nieźle bym zmarzła, musiałam wymyślić sobie alternatywę. I pomyślałam, że zabiorę ze sobą rower i przejadę trasę z Gdyni na Hel. Znalazłam bilety do Gdyni na superpromo i następnego dnia rano wyjechałam. Trasa okazała się łatwa pod względem poziomu trudności i piękna. Praktycznie przez cały półwysep helski jedzie się widząc morze po prawej stronie.

morze, latarnia, ??dka

Gdy dotarłam do celu, nie mogłam sobie odmówić przyjemności zamoczenia stóp w morzu. Chwilę posiedziałam na plaży i wracałam pociągiem do Gdyni, a z Gdyni do domu. W drodze powrotnej dowiedziałam się, że nie jestem jedyną osobą jeżdżącą na takie jednodniowe wycieczki z Warszawy nad morze – tym samym pociągiem jechał ze mną i wracał jakiś gość, który przejechał trasę z Gdyni do Krynicy – rozmawialiśmy chwilę, gdy pomagał mi zawiesić rower na haku.

Gdy nadszedÅ‚ listopad, nie miaÅ‚am jeszcze żadnych planów wyjazdowych poza jednodniowym wypadem do Łodzi (wtedy dziÄ™ki moim znajomym przekonaÅ‚am siÄ™, jak Å›wietnym sposobem na zwiedzanie miasta sÄ… hulajnogi elektryczne!), ale pod koniec miesiÄ…ca dostaÅ‚am wiadomość od przyjaciółki, która powiedziaÅ‚a, że lubi swoje życie, ale już nie wytrzyma, i że „potrzebuje wyjechać ze swojego życia na trzy dni”. MiaÅ‚a wolny najbliższy weekend od piÄ…tku rano i zaproponowaÅ‚a góry. PadÅ‚o na SzklarskÄ… PorÄ™bÄ™. Po sprawdzeniu połączeÅ„ okazaÅ‚o siÄ™, że musimy jechać z przesiadkÄ… we WrocÅ‚awiu, a dziwnym zbiegiem okolicznoÅ›ci tego dnia wyskoczyÅ‚a mi na Facebooku reklama Opery WrocÅ‚awskiej i koncertu arii nieznanych w najbliższy piÄ…tek. W dodatku z okazji Black Friday bilety byÅ‚y po 20 zÅ‚otych. I to byÅ‚ najlepszy życiowy Å‚up z Black Friday.

dziewczyna stoj?ca na balkonie w operze

A w grudniu zakończyłam najlepszą ze wszystkich podróży i wycieczek – samodzielną wyprawę w góry, o której już pisałam w podsumowaniu grudnia.

Myśl o wyjeździe chodziła mi po głowie od początku miesiąca, bo wiedziałam, że w trzecim tygodniu grudnia będę pracowała zdalnie. Pomyślałam, że skoro mogę pracować skądkolwiek, to dlaczego nie w górach? I jeśli mogę dowolnie wybrać godziny pracy, to dlaczego nie pracować po zmroku, a w ciągu dnia chodzić po górach?

W niedzielę zdecydowałam, że jadę. W poniedziałek zaplanowałam tyle, że pojadę pociągiem w wtorek na Śląsk, a dwie kolejne noce spędzę w schronisku na Hali Gąsienicowej (szukałam miejsca, w którym będzie jednocześnie dobry zasięg internetu i góry na wyciągnięcie ręki).

Gdy było jasno, chodziłam po górach, po zmroku wykorzystywałam czas na pracę. Prosto z gór jechałam do Krakowa na wigilię do znajomych i zaplanowałam sobie, że przygotuję kapustę wigilijną, więc na piątek szukałam miejsca do spania, gdzie będzie również wyposażona kuchnia.

I tak trafiłam do hostelu (który był właściwie zwykłym mieszkaniem) i okazało się, że tym razem moimi współlokatorami byli sami obcokrajowcy: Francuzka, Brytyjka, Węgier i Maltańczyk. (Byłam jedyną Polką w hostelu w Zakopanem! Tego się nie spodziewałam.) Wszyscy byli w podobnym do mnie wieku i jak się dowiedziałam, każdy z nich podróżował sam. Od razu złapaliśmy kontakt i zaczęliśmy rozmawiać – zaczęło się od tego, po co gotuję kapustę, a później zeszło na temat tradycji świątecznych w naszych krajach, naszych obecnych życiowych zajęć i planów na przyszłość.

Okazali się takimi ciekawymi ludźmi! Maltańczyk był programistą i wielbicielem kulturystyki, Brytyjka – nauczycielką jogi i poetką, Francuzka – właścicielką second handu, w wolnych chwilach piszącą teksty piosenek, Węgier – elektrykiem. Siedzieliśmy w kuchni i rozmawialiśmy do późnej nocy.

Niby słyszałam to wcześniej, ale średnio w to wierzyłam – że jak się jedzie gdzieś samemu, to zawsze łatwo poznaje się ludzi. Teraz zgadzam się w stu procentach: od środy do soboty poznałam 11 nowych osób.

Na długo zapamiętam ten wyjazd. To była przygoda życia.

A trzy dni przed zakoÅ„czeniem 2021 roku odwiedziÅ‚am PoznaÅ„ po raz pierwszy w życiu (i przy okazji speÅ‚niÅ‚am marzenie o zobaczeniu kamienicy przy Roosevelta 5 – w tym wpisie tÅ‚umaczÄ™, dlaczego to byÅ‚o moim marzeniem). To byÅ‚a wycieczka jednodniowa, którÄ… z dnia na dzieÅ„ zaplanowaliÅ›my z moim chÅ‚opakiem. SpÄ™dziliÅ›my w Poznaniu zaledwie 8 godzin, ale to mi wystarczyÅ‚o, żeby uznać, że to jedno z moich ulubionych miast na Å›wiecie.

Gratuluję sobie tego postanowienia, bo patrząc wstecz na wszystkie dni tego roku, najlepszymi były właśnie te, które spędziłam w podróży, gdzieś daleko. I to naprawdę nieważne, ile się działo i ile miałam do zrobienia. Jak się chce, to się da.

I zastanawiam się tylko – jak żyłam wcześniej? Jak żyłam, wyjeżdżając w nowe miejsce tylko raz lub dwa razy w roku, i tylko w czasie letnich miesięcy? Teraz wydaje mi się to niewyobrażalne, teraz po miesiącu nie mogę usiedzieć w miejscu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *